Różnice w zapisie muzycznym B i H

Najbardziej rzucającą się w oczy różnicą jest nazewnictwo dźwięku, który jest na prawo od dźwięku A. Na świecie jest to prosto zrobione:

Dźwięki na klawiaturze
Dźwięki na klawiaturze

Zaczynając od dźwięku A nazywamy klawisze po kolei według alfabetu łacińskiego, czyli:

A B C D E F G – ma to sens, prawda?

Tymczasem jak to wygląda u nas?

Mamy A H C D E F G – po kiego czorta H zaraz po A ? Przecież to się nie trzyma kupy!

Podobno jakiś średniowieczny mnich, przepisując nuty po prostu nie dociągnął brzuszków. Może zabrakło atramentu? Może było za dużo wina w trakcie przepisywania?

Tego zapewne się nie dowiemy. Faktem pozostaje, że w Polsce, Niemczech oraz w krajach skandynawskich używa się nazwy H.

Jestem gorącym zwolennikiem ujednolicenia zapisu. Tylko jak nazwać dźwięk pół tonu niższy od H? U nas się mówi i zapisuje B. Zobaczmy zatem jak wygląda gama F dur w zapisie literowym:

F G A B C D E

Czy widzicie tu gdzieś jeden bemol, który powinien wystąpić w tej gamie?Podążając za logiką powinniśmy go nazwać Hb (Hes) a nie B.

Dużo prościej jest to zapisane w angielskiej notacji:

F G A Bb C D E – wyraźnie rzuca się w oczy ten bemol.

Pozostaje jednak pytanie: jak ten dźwięk nazwać?

Amerykanie mówią “biflat”. Osobiście używam właśnie tego sposobu, chociaż prawidłowo i zgodnie z logiką powinno być “Bes” Ale to mi jakoś nie brzmi. Czasem używam pieszczotliwego “bibik”.

Zauważmy, że większość sensownych podręczników powstaje za oceanem. Podobnie ze zbiorami utworów (Real Book na przykład). Uważam, że powinniśmy to jak najszybciej usystematyzować i dołączyć do reszty świata w temacie.

Często mi się zdarza, że gram z muzykami o klasycznym wykształceniu. Muszę wtedy pamiętać o tym nieszczęsnym”H”. Na całe szczęście oni zdają sobie z reguły sprawę z tych nieścisłości. Wystarczy na próbie dogadać sposób nazywania dźwięków i po zabawie.

Jaka jest Twoja opinia w temacie ? Zapraszam do dyskusji pod postem.